Pożegnanie z babcią


Ten wpis całkowicie poświęcę bardzo ważnej dla nas osobie - mamie mojej żony, mojej teściowej, babci moich dzieci. Odeszła niedawno po długiej chorobie nowotworowej. Odeszła, jak wszyscy bliscy, za szybko. Iza - bo tak miła na imię - była bardzo obecna w życiu naszej rodziny, była ważna i stanowiła nierozerwalny element naszego życia. Czas Jej odejścia to okres bardzo trudny dla mojej żony, dla mnie, ale także w sposób szczególny dla naszych dzieci. To także czas wielkiej nauki i bolesnych acz owocnych rodzinnych rekolekcji. Jesteśmy rodziną katolicką, więc śmierć dla nas nie jest końcem wszystkiego, a początkiem nowego życia. W teorii wszyscy katolicy tak powiedzą, Jednak w zderzeniu z realnym odchodzeniem bliskich zawsze jest to nauka. I jak wspomniałem  - rekolekcje.
Moja żona bardzo pracowała nad nawróceniem swojej mamy, która gdzieś w życiu zgubiła kontakt z Żywym Chrystusem. Nie była ateistką, ale - jak to u nas określamy - osobą wierzącą a niepraktykującą. Taki popularny oksymoron. Ta praca, te godziny modlitwy w tej intencji, dały efekt - Iza wyspowiadała się po wielu latach jakieś trzy tygodnie przed śmiercią, a w dniu odejścia przyjęła Najświętszy Sakrament z rąk wezwanego przez moją żonę kapłana. I tu drogi czytelniku, jeśli jesteś katolikiem, chciałbym mocno, stanowczo zaapelować, abyś w momencie towarzyszenia swoim bliskim w odejściu, nie lekceważył tych spraw! Abyś bliską Ci osobę, w momencie przejścia, wyposażył w dar Bożego Miłosierdzia.  Dlaczego? Bo jetem świadkiem. Widziałem moją zdruzgotaną żonę po odejściu mamy i dosłownie widziałem moment, gdy podszedł do Niej Jezus, przytulił i pozwiedzał: już dobrze dziecko, mama jest u mnie, spokojnie na was czeka. Widziałem jak spłynął na Nią spokój, nie mam wątpliwości - Boży spokój. 
Moje dzieci - odchodzi ich babcia, osoba, z którą mają bardzo mocną więź emocjonalną. Jak sobie z tym radzić? Jak rozmawiać z dziećmi? Czy w ogóle rozmawiać, czy odwracać uwagę? Tu muszę podzielić moje pociechy na trzy grupy: najmłodsza, półtoraroczna córeczka oczywiście nie miała najmniejszej świadomości co się naprawdę dzieje. Najstarsze  córki - nastolatki - całe ich życie było związane z obecnością babci. Tu pojawić się może i bunt, gniew i żal, ból. W mojej ocenie trzeba dać przeżyć żałobę licząc, że dotychczasowe wychowanie i religijna świadomość pozwoli im ułożyć tą nową sytuację. Oczywiście być obok, towarzyszyć, jeśli potrzebują - przytulać, ale niczego nie narzucać. Obie córki przeszły te nasze rekolekcje bardzo dzielnie i myślę, że zarówno One jak i my wiele się o sobie w tym czasie nauczyliśmy. Wiemy też, jeszcze bardziej, że możemy na siebie liczyć.
Wreszcie moje kochane brzdące: czterolatka i sześciolatek. Sytuacja zupełnie nienaturalna dla takich dzieci. W mojej opinii należy rozmawiać, nie okłamywać, nie odwracać uwagi. U nas z pomocą przyszła literatura czytana dzieciom codziennie. A tutaj konkretnie "Opowieści z Narnii". Otóż moi mali geniusze szybko ustalili, że babcia po prostu jest już w Krainie Aslana, że świetnie, że będzie tam mogła spotkać te wszystkie fantastyczne postacie. Choć im smutno, że musiała tam iść to rozumieją i wiedzą, że też kiedyś tam Ją spotkają. I modlą się codziennie za Nią. Czyż nie pięknie? Takie dziecięce przeniesienie naszej prawdy wiary.
Oczywiście cały ten opis wskazuje, że nasze życie wróciło do normy. Ale jest trochę inaczej... Ta nasza ziemska wędrówka już nie będzie taka sama, odeszła bardzo bliska nam osoba, dla każdego członka mojej rodziny ma to swoje emocjonalne i realne konsekwencje. Wiemy, że spotkamy się kiedyś w Domu Ojca. Pozostaje nam tylko żyć tak, żeby zasłużyć na dojście do niego. Pamiętaj, drogi czytelniku, nic nie jest nam straszne, nic nie może nas załamać, zatrzymać gdyż Chrystus Zmartwychwstał!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Halloween? Nie,dziękuję

Słów parę o potrzebie budowania zdrowego poczucia wstydu

Wybór dziecka